Jak gość skoczył z okolo 30metrów na ziemię na drewnianych nartach i dalej robił slalom przez dżungle z stoku...to juz wymiękłem..Ten film mógl ratować dalej już tylko humor..ale nawet ten był drewniany. Muzyczka na plus jednak.
Przed chwilą to przeżyłem... I jak lubię nierealne filmy akcji i ich efekty tak tutaj czułem jakby robili że mnie głupka. Nie wiem czy to wyłączyć czy tracić czas... Myślałem że będzie bardziej podobny do Mission Imposible lecz dzieli je przepaść... Zobaczymy co będzie dalej.
Ten film, to niesamowite padło i tyle. Nie wiem kto pisał scenariusz, a szczególnie dialogi, ale chyba wcześniej nieźle się upalił. Ja poddałem się po jakiś 30 minutach i o ile przebolałem skok na nartach, tak skoku na dachy i późniejszej, niby młócki, już nie bardzo... a jak zobaczyłem na ekranie gwiazdę z umysłowo chorych wampirów, to już totalnie odleciałem. Ten odlot był tak silny, że dorównał temu jaki miałem widząc smoka w polskiej filmowej adaptacji Wiedźmina. Vin musi naprawdę mieć kryzys wieku średniego, że bierze udział w takich bzdurach... przebił tym nawet trzecią odsłonę Riddicka.
Dobre podsumowanie :D Zjeb*ać ilm z taką obsadą. Donnie Yen i Tony Jaa szacun za zagranie w takim gniocie. 4 dałem tylko dlatego, że Donnie Yen i jego sceny walk wręcz były dobre, muzyka dawała radę i za "mam plan"
Z tego powodu ja dałem dwa ;) -Niestety praktycznie wszystkie sceny są przejaskrawione i to nawet te z założenia humorystyczne jednak jakby robione na serio ;)
Czyli mój powód do daniu mu 4 jest twoim powodem do dania 2 ? :D No to fakt. Generalnie wszystkie sceny są kiepskie, po za kilkoma scenami walk. Może to głupie ale ta czwórka bardziej z sentymentu do Yena i Jaa ;)
Z wyjątkiem soundtracku nie było tu nic dobrego... Dialogi totalne dno! To już nawet nie jest film na wieczór spędzony bez mózgu...
Mój mózg już na początku filmu zwiał (dezerter) i się gdzieś schował. Gdyby nie pies (co go znalazł i przyniósł) to nadal bym siedział i się ślinił, tępo patrząc w nicość. Dno i metr mułu, tylko bufonada i popisy pseudo-kaskaderskie. Szkoda było czasu.
Proponuje zobaczyc pierwszy film z cyklu, jakiegos Bonda z Moorem. np. ten dzieajcy sie w kosmosie, potem pare filmow akcji z HK z 2000 i juz bedziecie wiedzieli, czemu to tak wyglada. Nalezy miec spory dystans. W 2002 film wybitnie mi sie nie podobal, bo mial osmieszac Bonda. ze niby era faceta w smokingu minela, teraz bedzie miesniak, ale tez robiacy cuda na kiju.
Jak widac minelo prawie 20 lat i nadal to sie nie sprawdza, a stary Bond ma wielu zwolennikow w przeciwienstwie do nowych z blond ruskim agentem jej krolewskiej mosci.
Ja jestem przyzywczajona do pomyslow z kina akcji chhinskiego pochodzenia, mam wiec wieksza odpornosc na zniesmaczenie sie tym filmem i braniem go tak powaznie, jak obecnie probuje sie te nieszczesne Bondy.
Swoja droga smieszy mnie tez to, ze kolejne cyrki z serii Szybkich i RE lykacie jak pelikany, gdzie basurdy tez siegaja zenitu, ale uznaje sie to za czesc konwencji, a tu takie looo jezu.
Mnie smieszylo i bawilo jak w Szybkich uprawiano wyscigi cgi czolgiem i skoki przez dwie autostrady czy 3 budynki w Dubaju (tam wam multi kulti nie przeszkadzalo), a tu oburzenie na jazde na nartach po dzungli, skakanie przez budynki i przebijanie sie przez szklo pancerne bez szwanku :P
A Tonego Jaa i Donniego, to wy szanujcie, efekty, efektami, ale fizycznie swoje chlopaki potrafia.
A i jeszcze Kings Man taki zyciowy i bez beki, no nie? :P
A w Bondzie co masz zawsze jakieś przesady a to byli agencji z takimi bajerami,nie znasz filmów to nara, a i lepszy jak 3 ostatnie szybcy i wściekli.